Nowe opowiadanie.. Nowe postacie i nowe przygody. Zapraszam do czytania. :D
Siedziałam na lekcji i obserwowałam nauczyciela, który tłumaczył matematyczne CIEKAWOSTKI. Jednak ja myślałam o czym innym: kogo mogę dzisiaj poznać, co się wydarzy? W końcu to pierwszy dzień w nowej szkole i nowym miejscu zamieszkania. Musiałam się przeprowadzić, bo moją rodzinę trafiła najbardziej smutna rzecz, a była nią normalnie potop. To przez te wszystkie powodzie. Dostaliśmy parę marnych pieniędzy które mogliśmy wydać na opłacenie czynszu i jedzenie. Ale da radę żyć.
- Roksana? Dobrze się czujesz? – spytał mnie nauczyciel.
- Tak, tak.. Wszystko dobrze. – odpowiedziałam uśmiechając się.
Po lekcjach, na korytarzu gdy szykowałam się do wyjścia, jakieś dziewczyny zaczęły mnie zaczepiać.
- Słyszałam co ci się stało.. Biedactwo. Nie stać cię na chlebek? – spytała złośliwie jedna z dziewczyn.
- Nawet mnie nie znasz, a się udzielasz. – powiedziałam obojętnie.
Wszystkie trzy dziewczyny znieruchomiały, nie spodziewały się takiego komentarza. Wiedziałam już, że są rozpuszczonymi lalami z miasta. Nie obchodziło mnie co powiedzą. Po prostu poszłam prosto do domu.
Gdy kierowałam się po schodach ku górze, na swoim piętrze zauważyłam bruneta tak w moim wieku, szukającego w kieszeni kluczy. Wyglądało na to, że nie miał ich przy sobie. Chciałam jakoś mu pomóc, bo co, siedziałby na klatce?
- Może pomóc? – spytałam niepewnie.
- Zajmij się swoimi sprawami, OK? – powiedział złośliwie.
- Spokojnie. Po prostu, chciałam poznać mojego nowego sąsiada. – uśmiechnęłam się.
- No dobrze.. Nie mam kluczu przy sobie.
- A kiedy twoi rodzice wrócą?
- Za jakieś 2 godziny.
- No to może przyjdziesz do mnie na ten czas? – zaproponowałam.
- Dobra. – zgodził się.
Chyba źle zrobiłam, nie znałam go. Nie wiedziałam czy to jakiś psychicznie chory chłopak.
- Rozgość się. – powiedziałam i skierowałam go do pokoju gościnnego.
On bez żadnych skrępowań włączył głośno muzykę z wierzy, wyciągnął z plecaka papierosy. Nie wiedziałam co to ma znaczyć.
- Yyy.. – tylko tyle mogłam z siebie wykrztusić.
- Ty nie palisz? – spytał zdziwiony.
- Jak widzisz to nie. – powiedziałam.
Popatrzył na mnie zdziwiony, mi się zrobiło smutno. A czemu? Bo rodzice pomyślą, że ja palę, czując po tym smrodzie.
- Proszę Cię.. Możesz nie palić w moim domu? – spytałam głośno, bo muzyka także była głośna.
- No dobra.. – powiedział obojętnie.
***
Jakoś minęły te dwie godziny, on poszedł do siebie. Poczułam ulgę. Otworzyłam plecak, żeby odrobić lekcję, ale zauważyłam jeden drobny szczegół, czyli …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz