sobota, 18 lutego 2012

Opowiadanie - Spójrz! cz. 1

Nowe opowiadanie.. Nowe postacie i nowe przygody. Zapraszam do czytania. :D

                Siedziałam na lekcji i obserwowałam nauczyciela, który tłumaczył matematyczne CIEKAWOSTKI. Jednak ja myślałam o czym innym: kogo mogę dzisiaj poznać, co się wydarzy? W końcu to pierwszy dzień w nowej szkole i nowym miejscu zamieszkania. Musiałam się przeprowadzić, bo moją rodzinę trafiła najbardziej smutna rzecz, a była nią normalnie potop. To przez te wszystkie powodzie. Dostaliśmy parę marnych pieniędzy które mogliśmy wydać na opłacenie czynszu i jedzenie. Ale da radę żyć.
                - Roksana? Dobrze się czujesz? – spytał mnie nauczyciel.
                - Tak, tak.. Wszystko dobrze. – odpowiedziałam uśmiechając się.
                Po lekcjach, na korytarzu gdy szykowałam się do wyjścia, jakieś dziewczyny zaczęły mnie zaczepiać.
                - Słyszałam co ci się stało.. Biedactwo. Nie stać cię na chlebek? – spytała złośliwie jedna z dziewczyn.
                - Nawet mnie nie znasz, a się udzielasz. – powiedziałam obojętnie.
                Wszystkie trzy dziewczyny znieruchomiały, nie spodziewały się takiego komentarza.                  Wiedziałam już, że są rozpuszczonymi lalami z miasta. Nie obchodziło mnie co powiedzą. Po prostu poszłam prosto do domu.
                Gdy kierowałam się po schodach ku górze, na swoim piętrze zauważyłam bruneta tak w moim wieku, szukającego w kieszeni kluczy. Wyglądało na to, że nie miał ich przy sobie. Chciałam jakoś mu pomóc, bo co, siedziałby na klatce?
                - Może pomóc? – spytałam niepewnie.
                - Zajmij się swoimi sprawami, OK? – powiedział złośliwie.
                - Spokojnie. Po prostu, chciałam poznać mojego nowego sąsiada. – uśmiechnęłam się.
                - No dobrze.. Nie mam kluczu przy sobie.
                - A kiedy twoi rodzice wrócą?
                - Za jakieś 2 godziny.
                - No to może przyjdziesz do mnie na ten czas? – zaproponowałam.
                - Dobra. – zgodził się.
                Chyba źle zrobiłam, nie znałam go. Nie wiedziałam czy to jakiś psychicznie chory chłopak.
                - Rozgość się. – powiedziałam i skierowałam go do pokoju gościnnego.
                On bez żadnych skrępowań włączył głośno muzykę z wierzy, wyciągnął z plecaka papierosy. Nie wiedziałam co to ma znaczyć.
                - Yyy.. – tylko tyle mogłam z siebie wykrztusić.
                - Ty nie palisz? – spytał zdziwiony.
                - Jak widzisz to nie. – powiedziałam.
                Popatrzył na mnie zdziwiony, mi się zrobiło smutno. A czemu? Bo rodzice pomyślą, że ja palę, czując po tym smrodzie.
                - Proszę Cię.. Możesz nie palić w moim domu? – spytałam głośno, bo muzyka także była głośna.
                - No dobra.. – powiedział obojętnie.
               
                ***
                Jakoś minęły te dwie godziny, on poszedł do siebie. Poczułam ulgę. Otworzyłam plecak, żeby odrobić lekcję, ale zauważyłam jeden drobny szczegół, czyli …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz